Po ostatniej
„szaroburości” w moich mani potrzebowałam czegoś energetycznego i dającego „power'a”.
Świetnie w moje potrzeby wpasował się Rimmel, 713 Britpop, grający dziś
pierwsze skrzypce.
Rimmel, 713
Britpop pochodzi z bardzo lubianej przeze mnie serii Salon Pro. To mocno
nasycony, bezdrobinkowy krem, balansujący między zdecydowanym niebieskim a ostrym
turkusem.
Kolor niesamowicie głęboki, żywy i energetyczny, ale zarazem świetnie
wpasowujący się w jesienne klimaty.
Jak na kolejny egzemplarz z tej serii
przystało, kryciem, aplikacją i konsystencją można się zachwycać, a piękny
błysk wieńczący mani dopełnia szczęścia. Właściwie jedna grubsza warstwa załatwia
wszystko, ja jednak zawsze wolę dwie cieńsze.
Pędzelek, jak dla mnie idealny, gładko
sunie po płytce, nie tworząc smug czy bąbli.
Całość wysycha w standardowym czasie
i możemy cieszyć oczy pełnym blasku, żywym kolorem.
Na serdeczne
palce dołożyłam odrobinę mięty z warstwą Wibo, WOW Effect Matte Glitter Nr 1, od
którego ewidentnie nie mogę się odczepić.
Miętowy krem pochodzi z buteleczki, osławionego już Rimmel’a, 500 Peppermint,
którego mało kto nie zna.
Jak reszta jego kolegów z serii Salon Pro, spisuje
się równie dobrze.
Ma trochę rzadszą konsystencję, wymaga zdecydowanie dwóch solidniejszych
warstw, bo jest odrobinę mniej nasycony, ale to absolutnie go w żaden sposób nie
dyskwalifikuje i sięgam po niego z dużą przyjemnością.
Dziś jest dodatkiem do całości, ale zdecydowanie zasługuje na pokazanie go w
roli głównej, co zapewne nastąpi.
A tak
prezentuje się moje dzisiejsze mani:
Czy mój zestaw przypadł Wam do gustu? Polubiliście się z serią Salon Pro, Rimmel’a ?