Dziś połączenie granatowej szarości z ametystową zielenią.
Essie, Bobbing for
Baubles z zimowej kolekcji 2011 to głęboka, granatowa szarość lub szary granat,
delikatnie momentami trącający o wypłowiałą czerń. Trudno się zdecydować, bo to
odcień bardzo nietypowy i trudno mu znaleźć jakikolwiek jego odpowiednik. Kolor
jednak sam w sobie niezwykle elegancki, klasyczny i właściwie pasujący do
wszystkiego.
Mocno kremowa formuła i silna pigmentacja robią z niego typowego jednowarstwowca,
jednak ja – jak zwykle -nie oparłam się dwóm cienkim. Bardzo szybko wysycha,
pięknie błyszczy i jest ideałem przy zmywaniu. Nie rozmazuje się, nie brudzi
skórek i nie odbarwia płytki, co przy tego typu ciemnych lakierach wcale nie
jest takie oczywiste.
Jeśli zależy Wam na tym, by mani w krótkim czasie wyglądało
elegancko i nietuzinkowo, to nie ma chyba lepszego kandydata.
Polubiłam się z
nim na dobre, zwłaszcza, że to niesamowicie wdzięczny kolor, także do wszelkiego rodzaju duetów.
Dlatego tym razem dołożyłam do niego odrobinę turkusowej zieleni,
z którą moim zdaniem tworzą udaną parę.
Essie, Trophy Wife z kolekcji Dive Bar –
Holiday 2011 to piękny, ciemny turkus z domieszką zielonych tonów o metalicznym
wykończeniu. Przypomina morską toń. Pięknie prezentuje się na paznokciach, nie
jest nachalny, ale przykuwa uwagę.
Całkiem dobra pigmentacja i konsystencja
sprawiają, że do pełnego krycia potrzebujemy standardowych dwóch warstw. Szybko
wysycha, bezproblemowo się zmywa, a widoczne pociągnięcia pędzlem przy tym
wykończeniu są niezwykle subtelne.
Zdaję sobie sprawę, że ten odrobinę
ekstrawagancki odcień nie wszystkim przypadnie do gustu, ja jednak zdecydowanie
zaliczam się do jego fanek.
Tym bardziej, że sprawdza się on zarówno w wersji
solo, ale także jako wierzchnia warstwa na inny kolor. Można w ten sposób bawić
się jego nasyceniem i uzyskać fajne efekty.
Być może uda Wam się na zdjęciach
zauważyć tę delikatną różnicę w odcieniu między serdecznym palcem, którego
pokryłam dwukrotnie tylko Essie, Trophy Wife a środkowym, na którym najpierw
znalazł się Essie, Bobbing for Baubles, a dopiero później warstwa metalicznej
zieleni.
Jak zwykle ciekawa jestem Waszej opinii. Koniecznie
napiszcie jak Wam się widzi taki duecik.
Bobbing For Baubles uwilebiam :) Natomiast jakoś nigdy nie miałam ochoty na Trophy Wife i chyba już tak zostanie, chociaż ja lubię metaliczne odcienie :) A duecik bardzo Ci pasuje :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa też niedawno nie spojrzałabym na TW, a teraz mnie wzięło na takie zielenie :)
Bardzo ładne połączenie :) O dziwo Trophy Wife w tym zestawieniu nawet mi się podoba. Wydaje mi się, że nałożenie go na BFB mogło dodać mu odrobinke głębi, ale chyba nie jest to aż tak mocno widoczne :)
OdpowiedzUsuńRóżnica jest naprawdę subtelna, ale osobiście wolę go chyba bardziej na BFB i jako dodatek do całego mani :)
UsuńMa jednak swój urok, którego do tej pory nie byłam w stanie docenić :)
Teraz się to zmieniło, stąd dzisiejsze fotki ;)
Piękne zestawienie!!! Trophy Wife akurat posiadam i bardzo lubię. BFB nie mam ale może to się kiedyś zmieni. Cudnie, Cudnie.... a teraz idę odpoczywać, bo szkolenie mnie wykończyło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBFB polecam bardzo, kolor jedyny w swoim rodzaju i bardzo uniwersalny :)) użytkowo tez ideał :))
Trophy Wife jest ładniejszy niż myślałam, ale i tak jesień to dla mnie nie sezon na takie kolory. Może kropki z BFB by go trochę złagodziły...
OdpowiedzUsuńMoże ... kiedyś spróbuję go wykropkować :))
Usuń