niedziela, 29 czerwca 2014

Uwaga! Neon! ... czyli Essie, Sittin' Pretty

Neon neonowi nie równy, ale kto powiedział, że od razu ma dawać po oczach ?! Chyba takiej filozofii trzymało się Essie dobierając kolory do swojej kolekcji Too Taboo. Nadaje neonowym kolorom zupełnie innego wymiaru, ma być zdecydowanie i intensywnie na paznokciach, ale bez przesady. Szczerze mówiąc mi to zupełnie odpowiada, bo nie szaleję za jaskrawymi neonami na paznokciach, które na dłuższą metę męczą mnie i jakby ... uwierają.

Zupełnie inaczej rzecz się ma z dzisiejszym egzemplarzem. Z początku w ogóle nie zrobił na mnie najmniejszego wrażenia, ale po naocznych testach okazał się moim faworytem tej kolekcji - świetnie zgrał się z moim ciepłym odcieniem skóry.


Essie, Sittin' Pretty to faktycznie intensywna lawenda - zgadzam się z opisem producenta. Dodam tylko od siebie - zdecydowany fiolet ze sporą ilością niebieskich tonów. Dwie warstwy w pełni pokrywają płytkę, szybko wysychają i pięknie błyszczą, nawet bez użycia topu, co dla neonów też jest dość nietypowe. Taki z niego neon :))

Na zdjęciach dwie warstwy Essie, Sittin' Pretty bez topu.









Świetnie czuję się w tym kolorze, nawet teraz, kiedy słonko nie zdążyło jeszcze pogłaskać moich dłoni. Za jakiś czas z opaloną skórą będzie wyglądać obłędnie.
Jak sądzicie, czy Essie, Sittin' Pretty ma w sobie coś oryginalnego ? A może dostrzegacie w nim coś neonowego ?




piątek, 27 czerwca 2014

Cudownie! Uwielbiam to!

Wracam na bloga z odrobiną prywaty, choć o sobie mówić nie lubię. Uważam, że szczególnie Wam należy się jednak trochę wyjaśnień. Nie chodzi mi bynajmniej o usprawiedliwianie się czy jakiekolwiek tłumaczenie.
Ostatnie kilkanaście tygodni było dla mnie szczególnie trudne. Zdrowie posypało się nagle i stało się jedynym tematem, na którym mogłam się skupić. Życie pod presją mocno prawdopodobnego, "brzydkiego" onkologicznie rozpoznania dosłownie mnie przygniotło i pozbawiło resztek radości. 
Dziś piszę ten post w trzy tygodnie po ciężkiej, ginekologicznej operacji, jeszcze mocno obolała, ale już w zgoła odmiennym nastroju. Wręcz nieziemsko szczęśliwa trzymam w ręku wynik badania hispatologicznego  i cieszę się jak dziecko. Wszystko wskazuje na to, że jestem zdrowa i mogę całkowicie odetchnąć. Jestem dziś najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i mam nadzieję, że nie będziecie mieli mi za złe, że chciałam się tym podzielić również z Wami.
Wracam więc do "normalnego" życia i mocno wierzę, że będzie mnie tutaj zdecydowanie więcej. By w pewnym sensie uczcić mój "życiowy" sukces zdecydowałam o zmianie w tytule bloga. Nadal krążąc w przewodniej tematyce lakierowej, chciałabym jednak od czasu do czasu wtrącać o całej reszcie, która mnie zachwyca i pociąga w kosmetycznym świecie. 

Wierzę, że zostaniecie ze mną nadal i razem będziemy dalej "smakować" życie.





Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku i pozdrawiam serdecznie.
                                                                                                              
                                                                                                                             Zdrowo szczęśliwa :))