wtorek, 26 listopada 2013

Przepyszna śliwka w czekoladzie … czyli Essie, Sable Collar


Czy można w jednej lakierowej buteleczce zamknąć i czekoladę i śliwkę z odrobiną złotej szarości, oczekując czegoś wyjątkowego i oszałamiającego ?
Okazuje się, że tak, a końcowy efekt na paznokciach powala na kolana i przerasta oczekiwania.


Lakier, którego obawiałam się najbardziej z całej czwórki z zimowej kostki Essie, Shearling Darling okazał się dla mnie czarnym koniem kolekcji. 
Mowa o Essie, Sable Collar – odcieniu tak tajemniczym i intrygującym, że aż trudnym do opisania. 
Już w buteleczce przykuwa uwagę. Producent serwuje nam perłową, czekoladową śliwkę, nietrudno więc dopatrzeć się na paznokciach zarówno brązu jaki i fioletu, ale w niesamowicie subtelnym perłowym wydaniu, przykurzonego złotym pyłem. 
Jakościowo i użytkowo lakier sprawuje się nienagannie. Konsystencja, aplikacja i trwałość (nosiłam go trzy dni, bez jakichkolwiek śladów zużycia) idealna, podobnie jak zmywanie, bez rozmazywania i brudnych skórek. 
Czy jest się czym zachwycać, oceńcie sami. Na zdjęciach mam dwie warstwy Essie, Sable Collar pokryte szybkoschnącym utwardzaczem CC, 0-60 Speedy top coat.
















Tym razem Essie hojnie mnie dopieściło. Zachwyciło niesamowitym kolorem, a właśnie za to cenię tą markę najbardziej. Sięgnęłam już po następną buteleczkę z tej czwórki, ale serce nie zabiło tak mocno jak w wypadku tej opalizującej kakaowej śliwki. Oczarowana odcieniem będę często go nosić w tym jesienno-zimowym okresie, bo czułam się w nim wyjątkowo elegancko i … wytwornie.


Czy Essie, Sable Collar urzekło Was równie mocno? A może zachwyciły Was inne kolory z tej kolekcji? Jak zwykle jestem bardzo ciekawa Waszej opinii.



piątek, 22 listopada 2013

Trochę pstrokacizny ...

jeszcze nikomu nie zaszkodziło. 
Ten post będzie z cyklu "wczoraj kupiłam, dziś pokazuję". Wizyta w drogerii Natura skończyła się, jak zwykle, nowymi nabytkami lakierowymi. Moją uwagę przykuły nowości z Sensique, z kolekcji Art Nails, a zwłaszcza egzemplarze nr 319 i 321, które dosyć szybko wylądowały w koszyku. 
Stąd dziś parę zdjęć brokatowego Sensique nr 321 (bardzo żałuję, że oprócz numerka nie wyróżnia tych buteleczek też jakaś fajna nazwa). 


Sensique, 321 z serii Art Nails to przezroczysta baza napakowana kolorowym brokatem, zróżnicowanym pod względem wielkości i kształtu
Z połączenia tych kolorów, kształtów i wielkości powstał całkiem nietuzinkowy, radosny, brokatowy lakier, który zapewne sprawdzi się bardziej w roli top'era niż solo. 
Użytkowo lakier sprawuje się dobrze, ilość drobin jest odpowiednia, by można je było równomiernie rozłożyć na płytce paznokcia, ale bardzo wąskim, precyzyjnym, załączonym oryginalnie do buteleczki, pędzelkiem do zdobień, to praktycznie niemożliwe. To najsłabszy punkt tego lakieru, niby takie nic, ale wyjątkowo utrudnia życie i właściwie czyni go całkowicie bezużytecznym. Gdyby nie zapożyczenie "normalnego" pędzelka z innego lakieru, nie byłabym w stanie "normalnie" go nałożyć i pokazać Wam efektu końcowego. 


Za bazę posłużył mi kultowy już chyba, Essie, Master Plan - jasna kremowa szarość, która przy dwóch warstwach daje piękną taflę stonowanego koloru. Świetnie prezentuje się zarówno solo, jak i w zestawie. 
Niezwykle elegancki, czysty i ... bezpieczny kolor. Idealna konsystencja, aplikacja i trwałość - za to lubię go najbardziej.

Całość wygląda tak :















Od czasu do czasu mam ochotę na takie wesołe mani, jednak zmywanie takiego brokatu zawsze skutecznie przypomina mi, by za często tak nie szaleć.


Jak Wam się podoba moja pstrokacizna? Nowości Sensique już Was skusiły czy jeszcze pozostają w kwestii planów?



środa, 20 listopada 2013

Trochę błysku w pochmurny dzień ...

... przyda się każdemu. 
Stąd dziś propozycja połyskująca, ale stonowana : szara elegancja z  błyskotliwym akcentem.


P2, Elegant Grey z kolekcji Mirror Mirror On The Wall ( nowość na MAANI.PL ) stał się bazą w moim mani. 
To idealna szarość, bez dodatku jakichkolwiek innych tonów, niezwykle kremowa i elegancka. 
Świetna konsystencja i dobrze wyprofilowany pędzelek są gwarancją udanej aplikacji, a szybkie wysychanie tego jednowarstwowca ( u mnie co prawda zwyczajowo dwie cienkie) sprawia, że w kilka chwil możemy się cieszyć obłędnie błyszczącymi paznokciami.
Przy zmywaniu pokazuje swoją klasę, bo schodzi za pojedynczym pociągnięciem wacika, nie rozmazując się i nie pozostawiając po sobie żadnego śladu w postaci odbarwionej płytki lub umazanych skórek. 
Z ogromną przyjemnością mi się go użytkowało, ale też i nosiło. Nawet solo wygląda niezwykle czarująco. 
Jeśli ten egzemplarz świadczy o całej kolekcji, to mam ochotę na pozostałe kolory.

Błyskotliwym akcentem stał się w moim mani Orly, Halo z kolekcji Naughty or Nice 2012.
Tak idealnego połączenia srebrnego i złotego brokatu w przezroczystej bazie nie miałam jeszcze okazji używać.
Rozmiar drobinek i wyjątkowo dobrane odcienie srebra i jasnego złota sprawiają, że nasze paznokcie połyskują subtelnie, ale bardzo efektownie. 
Dlatego pokusiłam się o sprawdzenie jego możliwości zarówno solo na serdecznym palcu, gdzie mam 3 warstwy, bo zależało mi na pełnym kryciu, jak i w formie warstwy nawierzchniowej na kolorowej bazie, na środkowym palcu. W obu wariantach jestem nim zachwycona. 
Idealna konsystencja i świetnie dobrane proporcje ilości drobin, w zestawie ze sprawnym pędzelkiem gwarantują równomierne pokrycie płytki, bez potrzeby dodatkowej ingerencji z naszej strony. 
Oczarował mnie również przy zmywaniu, które jak na brokatowca przebiegło zaskakująco sprawnie i szybko.

Teraz kilka zdjęć z moją propozycją :
















(Na ostatnich zdjęciach różowy odcień mojej skóry na palcach świadczy jedynie o tym, że na dworze panował okrutny ziąb) 

 
Czy takie zestawienie przypadło Wam do gustu ? 
Jak zwykle jestem bardzo ciekawa Waszej opinii  i z góry dziękuję za każdą.



wtorek, 19 listopada 2013

Velvetowy fiolet

Models Own, Amethyst z kolekcji Velvet Goth to już ostatni z moich nabytków z tej serii, choć nie zarzekam się, że nie dołączy reszta egzemplarzy. 


To głęboki fiolet napakowany fuksjowym i srebrnym brokatem, o różnej wielkości, tworzący na paznokciu strukturalny, miękki mat
W zależności od natężenia światła większe drobiny oscylują między różem a fioletem i subtelnie połyskując w matowej bazie tworzą bardzo efektowny i wielowymiarowy manicure.
Użytkowo sprawuje się bez zarzutu, podobnie jak czerń (klik) i czerwień (klik), choć dość gęsta konsystencja, pewnie za sprawą ilości tych drobinek, wymaga odrobiny wprawy. Jednak efekt końcowy na paznokciach rekompensuje wszystko, nawet zmywanie, typowe dla brokatowców. 
Pozwolicie, że rozpisywać się dziś nie będę, bo resztę mam nadzieję oddadzą moje zdjęcia. 
Na paznokciach mam dwie warstwy Models Own, Amethyst i prezentuje się to właśnie tak:















Podsumowując
Jestem pod ogromnym wrażeniem kolorystyki, jakości i wykończenia całej serii. 
Trzy kolory oczarowały mnie do tego stopnia, że nawet nie silę się, by wybierać faworyta, bo to po prostu niemożliwe. 
Co jednak zachwyciło mnie najbardziej ? 
Chyba jednak to subtelne, matowe wykończenie, bo sprawuje się użytkowo dużo lepiej niż ... piaskowe. I piszę to jako zdeklarowana piaskara. W piaskach zawsze przeszkadza mi bardzo to, że z czasem mniej lub bardziej "łapią" wszelkie brudy, których tak trudno się pozbyć, nie naruszając ich struktury, np.w moim wypadku - podkład na twarzy, gdy rano robię makijaż lub jeśli tak jak ja, macie nawyk częstego dotykania swojej buzi w ciągu dnia, to wiecie o czym mówię. Przy velvetowych matach ten problem po prostu nie istnieje i to jest ich niewątpliwie ogromną zaletą, dla mnie wyjątkowo istotną, która sprawia, że tak bardzo je polubiłam.  
Nie mam więc podstaw, by twierdzić, że zieleń i granat równie mocno mnie nie oczarują, więc nie wiem, jak długo uda mi się bronić przed ich zakupem.
Gdybyście, tak jak ja, czuli nieodpartą potrzebę ich zakupu, to na MAANI.PL zostało jeszcze sporo egzemplarzy - serdecznie polecam.


Velvetowy fiolet zachwycił Was czy nie bardzo ?  A może macie swoich faworytów z tej serii ? 
Ciekawa jestem co sądzicie o całej kolekcji.