Czy można w jednej lakierowej buteleczce
zamknąć i czekoladę i śliwkę z odrobiną złotej szarości, oczekując czegoś wyjątkowego
i oszałamiającego ?
Okazuje
się, że tak, a końcowy efekt na paznokciach powala na kolana i przerasta oczekiwania.
Lakier, którego obawiałam się najbardziej z całej czwórki z zimowej kostki Essie,
Shearling Darling okazał się dla mnie czarnym koniem kolekcji.
Mowa o Essie,
Sable Collar – odcieniu tak tajemniczym i intrygującym, że aż trudnym do
opisania.
Już w buteleczce przykuwa uwagę. Producent serwuje nam perłową,
czekoladową śliwkę, nietrudno więc dopatrzeć się na paznokciach zarówno brązu
jaki i fioletu, ale w niesamowicie subtelnym perłowym wydaniu, przykurzonego
złotym pyłem.
Jakościowo i użytkowo lakier sprawuje się nienagannie.
Konsystencja, aplikacja i trwałość (nosiłam go trzy dni, bez jakichkolwiek śladów
zużycia) idealna, podobnie jak zmywanie, bez rozmazywania i brudnych skórek.
Czy
jest się czym zachwycać, oceńcie sami. Na zdjęciach mam dwie warstwy Essie,
Sable Collar pokryte szybkoschnącym utwardzaczem CC, 0-60 Speedy top coat.
Tym
razem Essie hojnie mnie dopieściło. Zachwyciło niesamowitym kolorem, a właśnie
za to cenię tą markę najbardziej. Sięgnęłam już po następną buteleczkę z tej
czwórki, ale serce nie zabiło tak mocno jak w wypadku tej opalizującej kakaowej
śliwki. Oczarowana odcieniem będę często go nosić w tym jesienno-zimowym
okresie, bo czułam się w nim wyjątkowo elegancko i … wytwornie.
Czy
Essie, Sable Collar urzekło Was równie mocno? A może zachwyciły Was inne kolory
z tej kolekcji? Jak zwykle jestem bardzo ciekawa Waszej opinii.