poniedziałek, 2 września 2013

Essie, Splash of Grenadine



W dzisiejszym poście miałam piać zachwyty nad Essie, Splash of Grenadine. Moje plany zostały jednak pokrzyżowane, ale o tym później.

Wracając do tytułowego essiaka, to piękny różowy fiolet lub fioletowy róż.  Nie mogę się zdecydować, bo widzę w nim w idealnych proporcjach zarówno róż jak i fiolet. Ten kameleon w cieniu pokazuje swoje fioletowe oblicze, w słońcu nabiera różowych tonów. Sprawia wrażenie delikatnie przykurzonego, co wręcz dodaje mu uroku. Nie przeszkadza mu to jednak być żywym, niezwykle kobiecym i przykuwającym uwagę kolorem.



Osobiście długo nie mogłam się do niego przekonać, dlatego w mojej kolekcji pojawił się stosunkowo późno-gdzieś wiosną tego roku, zważywszy, że swoją premierę miał dawno temu,  w kolekcji Resort Summer  2010. Bałam się, że nie będzie do mnie pasował, jednak już po pierwszym użyciu wiedziałam, że się polubimy. Po nałożeniu obowiązkowo dwóch warstw, bez smug i jakichkolwiek utrudnień szybko wyschnął, dając błyszczące wykończenie.
I zapewne nasze „love” trwałoby i trwało… gdyby nie niespodzianka, którą zaserwował mi mój ulubieniec podczas ostatniej współpracy. 

W trakcie wysychania dwóch warstw zaaplikowanych na bazę, w postaci Nail Tek II Foundation, moim oczom ukazywała się z minuty na minutę … coraz większa ilość bąbli.  „Efekt kraterów” odrobinę złagodził top wysuszający  z SH Insta Dri. 
Ale uczucie rozczarowania , wręcz wściekłości zostało. 
Żaden z dużo starszych lakierów Essie w mojej kolekcji nie zachowywał się do tej pory w taki sposób. Oczywiście słyszałam lub czytałam, że zdarzało się to u innych, ale dopóki nie dotknęło mnie to osobiście, chyba nie czułam tego bólu. 
Poważnie zastanawiałam się, czy w ogóle robić zdjęcia i pokazywać je na blogu. 
Popatrzcie sami:











Mojego egzemplarza Essie, Splash of Grenadine nie spisuję jeszcze na straty, pokombinuję z nim i może uda mi się zatrzeć nieprzyjemne wrażenia-bardzo na to liczę.


Swoją drogą, jako essie-maniaczka, od pewnego czasu na temat tej marki mam garść własnych przemyśleń. 
Mam wrażenie, że lakiery Essie nabyte przeze mnie  w ostatnim czasie bardzo straciły na jakości. Buteleczki zakupione dawno temu-ja swoją kolekcję dynamicznie kompletowałam tuż po inauguracji Essie w SP jakieś 2 lata temu- trzymają się dzielnie, a coraz to nowsze nabytki –dobrze, że jest ich zdecydowanie mniej- zaczynają fiksować. Dużo by wymieniać: lakiery, oględnie mówiąc, nie należą do tanich, kolekcje- nie raz, nie dwa- mocno okrojone docierają na nasz polski rynek z ogromnym opóźnieniem, szafy w SP odstraszają bałaganem i świecą pustkami lub rozwarstwionymi, przegrzanymi lakierami. Zdaje się, że biznesy- interesy z firmą  L’Oreal chyba nie wyszły tej marce na dobre. O ile byłam do tej pory skłonna kupować je nawet w standardowej cenie ok. 35 zł, tak teraz zastanawiam się poważnie, za co ja tak naprawdę płacę, nawet w niższej promocyjnej cenie. Cenię Essie za niesamowitą kolorystykę, ale co mi po pięknym kolorze, jeśli w gratisie dostaję bąble?! 
Jestem rozżalona, zdegustowana, trochę zawiedziona i zła, bo ciekawe, ile jeszcze takich niespodzianek czeka na mnie w moim lakierowym zbiorze. Stąd może ta trochę przydługa rozprawa, wybaczcie.
Niemniej sprawie będę przyglądać się bacznie i być może niedługo jeszcze zabiorę głos ponownie. Choć dużo mnie to będzie kosztowało, raczej nie skuszą mnie żadne krajowe promocje i najprawdopodobniej jakiekolwiek następne zakupy z Essie zrobię „za wielką wodą”, najlepiej z ich profesjonalnej oferty.

Czy Wy też czujecie, że Essie ostatnio robi nas w… bąble?!

11 komentarzy:

  1. Kolor ładny, ale ...
    ja tez używam NT II jako bazy i o ile na początku spisywała się rewelacyjnie, tak teraz stwierdzam, że gdy nakładam ją w zbyt dużym pośpiechu (czyli prawie zawsze), to ona bąbelkuje mi lakier ... Tym samy ostatnio ciągle napotykam te atrakcje na pazurach :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz, że to wina NT II ?!
      Jego nie podejrzewałam, ale mam już zużytą ponad połowę buteleczki.
      Poeksperymentuję z inną bazą, może to uratuje Splasha i poprawi moją opinię o Essie :)
      Dzięki :))

      Usuń
    2. Nie wiem, jak jest w Twoim przypadku, ale u mnie taką zależność zauważyłam, jak 80% lakierów zaczęło mi bąbelkować :/

      Usuń
    3. Będę to weryfikować u siebie :)
      Może temu NT II przydałoby się kilka kropel rozcieńczalnika ?!
      A tak super działa na kondycję moich paznokci :/

      Usuń
  2. Kolorek idealny na lato, chociaż dzisiaj patrząc na aurę w Gdańsku wybrałabym ciemny granat:( Co do Essiątek to mam te same zdanie na ich temat- te kupowane na ebayu w wersji amerykańskiej są o milion razy lepsze od tych obecnie sprzedawanych w SP, które tylko bazują na dobrej opinii. Tak naprawdę za 35 zł kupujemy buble:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to się zgadzamy całkowicie :)
      Począwszy od opinii o "polskich" essiakach, skończywczy na jesiennej pogodzie :D
      Essie w SP mówimy NIE !!!
      Mokrej jesieni też!

      Usuń
  3. Splash of grenadine bardzo lubie i nie mam z nim takich problemow, byc moze dlatego, ze zakupiony byl ze Stanow. W SP kupilam tylko kilka essie, ale na razie nie zauwazylam takich problemow, ale bede je obserwowac :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z moimi amerykańskimi essiakami też nic się nie dzieje, zadowolona jestem zwłaszcza z tych z linii Professional Application. Już na pierwszy rzut oka różnią się od tych z SP. Nie rozwarstwiają się i są bardziej kremowe, takie jakby treściwsze :)
      Mam nadzieję, że ominą Cię takie wątpliwe niespodzianki :)

      Usuń
  4. Być może na europejski rynek sa puszczanę gorsze jakościowo lakiery...jeśli tak to firma Essie bardzo straciłaby w moich oczach...bo jak na razie bardzo imponuje mi takie światowe osiągnięcie Pani Essie Weingarten ;)(sama marzę o takiej pracy - na własny rachunek i w dodatku wymyślając kolory lakierów do paznokci - wymarzona robota dla lakieroholiczki :DDDD(aczkolwiek sprzedanie sie koncernowi Loreal, trochę mnie rozczarowało )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie opuszcza mnie wrażenie, że strategiczna decyzja o współpracy z L'Oreal'em nie wpłynęła na rozwój marki, tylko na wykorzystanie wyrobionej o niej już opinii, dla wymiernych finansowo korzyści. Być może cały rynek europejski, a na pewno polski, traktuje się po macoszemu, trochę jak idiotów, którym wystarczy napisać na buteleczce Essie, a polecą do sklepu i kupią w ciemno, bo wreszcie mają do nich ułatwiony dostęp.
      Jeszcze nie tak dawno kupując i nosząc lakier Essie na paznokciach czułam się wyjątkowo i luksusowo, i co z tego, że większość ludzi dookoła nie miała o tym zielonego pojęcia, robiłam to przecież dla siebie. I nadal to robię dla siebie, ale coraz częściej czuję się raczej wykorzystana i oszukana :(
      Chciałabym być dumna, że noszę markę Essie, a nie się jej wstydzić :(
      Mam nadzieję, że moje podejrzenia nie będą się częściej potwierdzać, a decydentom pozwoli się w porę zorientować, że nie tędy droga do portfeli klientów.
      Samej właścicielce światowej marki sukcesów odmówić nie można, a ja trzymam kciuki, by Twoje marzenia się spełniły... :))

      Usuń
  5. To takie marzenia siedzącej w domu i wychowuącej 2 małych dziewczynek lakieroholiczki ;) oczywicie nie do spełnienia, ale co tam...taką pracą bym nie pogardziła :)))

    OdpowiedzUsuń